poniedziałek, 1 czerwca 2020

Małe kobietki i Dobre żony // Louisa May Alcott - NAJLEPSZE W TYM ROKU

Mam wrażenie, że recenzji to tu nie było już od wieków! Jakoś ostatnio dłuższe opinie o książkach pojawiają się w głównej mierze na Instagramie (@withlove_iza - zapraszam tam, bo jest tego mnóstwo i wkładam w to sporo pracy), a na bloga wrzucam posty, w których głównie jest jakaś tam skrótowa opinia. Nie uważam tego za złe, po prostu tak wyszło. Ale dziś już cały post poświęcony dwóm książkom, które w ostatnim czasie całkowicie skradły moje serce. Zapraszam!

Dobranie piosenki do tego posta było trudne, bo nic mi jakoś nie pasowało klimatycznie, ale tu chociaż słowa takie accurate hah

Małe kobietki to powieść, która swoje pierwsze wydanie miała bardzo dawno temu, bo w 1868 roku. W Polsce ukazała się natomiast po raz pierwszy osiem lat później, w 1876. Z tego co słyszałam przez wiele lat nie była szczególnie popularna. Aż do teraz, XXI wiek, kiedy pozycje te przeżywają swój renesans, zaskarbiając sobie serca mnóstwa czytelników. I całkowicie zasłużenie, ponieważ są absolutnie wyjątkowe. 

Dobre żony to oczywiście kontynuacja Małych kobietek, - również opowiem o niej nieco w tym poście (kompletnie bez spoilerów). Czekamy również w Polsce na wydanie następnej pozycji z tego cyklu nakładem Wydawnictwa MG (czy Wy widzicie te przepiękne, ilustrowane wydania!? *.*). Ja już z wytęsknieniem czekam, aż będę mogła przeczytać Małych mężczyzn ^^

Małe kobietki to opowieść o rodzinie March. Poznajemy ją od podszewki, zżywamy się z jej członkami, a także z ich znajomymi - na przykład z mieszkającymi w pobliżu Lauriem i jego dziadkiem. Przeżywamy wiele chwil radości, ale i smutku. Moim zdaniem każdy z nas może zidentyfikować się z jakimś bohaterem, odnaleźć choć kilka cech wspólnych, a innych obdarzyć olbrzymią sympatią. Co ciekawe, Louisa May Alcott napisała tę pozycję na podstawie jej własnych doświadczeń - gdy się o tym dowiedziałam, poczułam jeszcze większe przywiązanie i zrozumiałam, dlaczego brzmi tak autentycznie.


- Chciałabym nie mieć serca, bo tak bardzo boli - westchnęła Meg po chwili. 
- Jeśli życie często jest tak ciężkie jak teraz, to nie wiem, jak uda nam się przez nie przebrnąć - dodała w przygnębieniu jej siostra.

W naszym życiu wiele jest ciężkich chwil, ale zawsze możemy je znieść, jeśli potrafimy we właściwy sposób poprosić o pomoc.

- Otwórz nową stronę i zacznij od początku, Teddy, dziecię moje. 
- Wciąż otwieram nowe strony i niszczę je, tak jak to robiłem z moimi zeszytami, i tyle razy zaczynam od początku, że nie ma temu końca - powiedział żałoście.

Już na początku książki dowiadujemy się, że tata czterech dziewczynek wyjechał na wojnę secesyjną, więc córkami zajmuje się mama. Szybko uświadamiamy sobie także, że nie należą do najbogatszych, często brakuje im pieniędzy. Dziewczynkom boleśnie przeszkadza ten fakt, lecz starają się być dzielne, pomagać mamie, słuchać jej rad i kojących opowieści oraz wykorzystywać na co dzień otrzymane wskazówki. Co więcej, mama Jo, Meg, Amy i Beth nakłania córki, by miały własne ideały, podążały za wartościami, w które wierzą oraz poznawały świat na swój własny sposób, a także by znalazły własną drogę i nie bały się nią podążać. Z tej książki miłość i dobroć wypływa z każdej strony, przysięgam Wam. Nie jest jednak mdła, ponieważ bohaterki niesamowicie często muszą stawiać czoła również gorzkim stronom życia, które są nieodłączne dla każdego z nas. Mają również dużo obowiązków, które pozwalają im kształtować charaktery. Moimi ulubionymi bohaterami w pierwszej części są Jo i Laurie (sąsiad rodziny March), natomiast w drugiej najmocniej pokochałam Beth. No uwielbiam ich! Super jest to, że każda postać ma swoje własne cechy charakteru, nie ma problemu z ich rozróżnieniem oraz nie są jedynie płaskimi, nierealnymi książkowymi kreacjami - w końcu autorka wzorowała się na własnych doświadczeniach.

Louisa May Alcott stworzyła przewspaniałą, niesamowicie ciepłą i całkowicie pochłaniającą, rodzinną historię. Co ciekawe, choć pozycja ta powstała 152 lata temu, wciąż jest ogromnie aktualna i uniwersalna. Pokazuje to, że mimo upływu czasu my ludzie wcale aż tak bardzo się nie zmieniamy. Mamy podobne problemy, rozterki, zmartwienia, a także chwile uniesienia, radości, co nasi przodkowie. Jedynie funkcjonujemy w odmiennych warunkach, żyjemy całkowicie innym trybem, a z problemami radzimy sobie inaczej. Uważam, że przeczytanie Małych kobietek pozwala nam na chwilkę zatrzymania, zadumy i może zainspirować do patrzenia troszkę inaczej na otaczającą rzeczywistość - szczególnie na innych ludzi. Napisana jest niesamowicie barwnym, żywym językiem, a czyta się ją błyskawicznie i z olbrzymią satysfakcją.


Prawie żałuję, że mam sumienie, tak z nim niewygodnie.

Przybył ktoś z pomocą, ale nie poznała od razu zbawczych aniołów, dlatego że mieli znane postacie i używali prostych środków.

To bardzo dziwne, że im więcej staram się zaspokajać rozmaitymi uczuciami, tym więcej ich potrzebuję. Nie miałam pojęcia, że serce mieści w sobie tak wiele. Moje tak jest elastyczne, że się teraz nigdy nie wydaje pełne, chociaż dawniej zupełnie mu wystarczała rodzina.

Podczas gdy w Małych kobietkach obserwujemy dzieciństwo dziewczynek, w Dobrych żonach wszyscy są już dojrzali i układają swoje dorosłe życia. Choć początkowo nie byłam przekonana do kontynuacji (nie mogłam się pogodzić z tym, że oni wszyscy tak szybko stali się dorosłymi ludźmi!) to po skończeniu i przemyśleniu kocham je równie mocno, 5/5 gwiazdek bez chwili wahania. Ogromnie przywiązałam się emocjonalnie do tej historii, do Ameryki końca XIX wieku, do rodziny March. Obie pozycje wywołały u mnie mnóstwo wzruszeń, nie obyło się nawet od łez. Teraz z ekscytacją czekam na Małych mężczyzn, a Was serdecznie zachęcam, żebyście poznali powieści Louisy May Alcott. Mnie kompletnie skradły serce i trafiły na listę najukochańszych klasyków!


Zapowiedź

Mali mężczyźni pojawią się 17 czerwca 2020 - zapiszcie tę datę koniecznie ♥

***

Wiem, że ten post jest strasznie pełen egzaltacji, ale musicie mi to wybaczyć - nie potrafię opowiadać o tych książkach bez silnych emocji, ponieważ naprawdę ogromnie i bezwarunkowo je uwielbiam ♥ Koniecznie muszę jeszcze poznać ekranizację, bo ona wciąż jeszcze przede mną. Trochę się jednak boję, czy dorówna książkom, dlatego bardzo zwlekam i obejrzę pewnie dopiero za jakiś czas^^

Książki Louisy May Alcott są do tego idealnym prezentem na dzisiejszy Dzień Dziecka, więc koniecznie się w nie zaopatrzcie z tej okazji (bez znaczenia ile macie lat)! Wydawnictwo MG zrobiło wspaniałą robotę - uwielbiam, gdy piękna treść idzie ramie w ramię z cudnym wydaniem ♥ 
A Wy, już czytaliście?

O Małych kobietkach na Instagramie klik
O Dobrych żonach na Instagramie klik
zajrzyjcie także do wyróżnionych relacji^^
with love, Iza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy