Od książek młodzieżowych miałam dosyć długą przerwę, więc z olbrzymim dystansem podeszłam do propozycji przeczytania tej. Co mnie do niej przekonało? Jej tytuł. Bardzo specyficzny i przyciągający uwagę. Mogący kryć naprawdę dobrą historię, ale i coś, co nic nie wniesie w życie czytelnika. Mogła być to książka, która wdepnie w nie buciorami i poprzestawia wszystko, co się da. Z drugiej strony mogła nie zmienić zupełnie nic i przynieść jedynie rozczarowanie. W moim sercu wezbrała chęć sprawdzenia, którą hipotezę potwierdzi ta opowieść. Więc podjęłam ten ostateczny krok. Pozwoliłam moim dłoniom sięgnąć po nią, a oczom zajrzeć do środka. Postanowiłam wybrać się w podróż do chłopca, który twierdzi, że jest raczej szczęśliwy, niż nie i poznać jego historię, która miała szansę pozostać w moim sercu lub nie wzbudzić we mnie kompletnie żadnych emocji.