środa, 18 stycznia 2017

Staniesz się więźniem tej książki, tylko ostrzegam... [79] Więzień labiryntu - James Dashner

Znacie to uczucie, gdy macie już dość czytania szkolnych lektur i innych bardziej angażujących powieści i macie ochotę na coś wciągającego z rwącą akcją i ciekawym światem? Właśnie to skłoniło mnie, by sięgnąć po tę książkę. To, a także fakt, że chciałam sobie zająć czymś czas i rozluźnić się. I właśnie to sprawiło, że stałam się więźniem tej książki na kilka dobrych godzin.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że Więzień labiryntu pochłonął mnie już od pierwszych stron, bo tak nie było. Kilka pierwszych rozdziałów dosłownie kłuło mnie w oczy, nie byłam przekonana do tej książki i chciałam ją czym prędzej odłożyć na półkę. Cieszę się, że jednak tego nie zrobiłam, bo od mniej więcej 50 strony zaczęłam się wciągać, a gdy byłam na 120, to już totalnie nie mogłam się oderwać i spędziłam na jej czytaniu cały dzień - tak bardzo chciałam poznać dalsze losy bohaterów. Wciągnęła mnie do swojego świata niczym czarna dziura, z której nie ma ucieczki i nie wypuściła, dopóki nie przewróciłam ostatniej strony.

Świat wykreowany przez Jamesa Dashnera może nie jest szczytem oryginalności, bo występuje tu naprawdę sporo schematów, powtarzających się w młodzieżówkach. Między innymi grupka młodych ludzi w sytuacji bez wyjścia i główny bohater, który okazuje się być kimś wyjątkowy. Nowością dla mnie jest jednak idea labiryntu i zamieszkujących go Bóldożerców, więc to nie jest tak, że nie ma tu zupełnie nic odkrywczego.

Bohaterowie, jak wspominałam wcześniej, są dosyć przewidywalni i schematyczni. Mamy grupkę ludzi, w której każdy ma jakieś miejsce w utworzonej hierarchii, mamy ich przywódcę, a także kilka czarnych charakterów, którzy zawsze robią coś nie tak. Oczywiście jest też główny bohater, którego pojawienie się wywraca cały dotychczasowy porządek do góry nogami, a nawet pewna tajemnicza dziewczyna. Ogromnym plusem jest jednak to, że bohaterowie zupełnie nic nie pamiętają ze swojego życia sprzed labiryntu. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak żyli, jaka była ich rodzina, a nawet kim sami byli. Jedyną rzeczą, która nie tonie w głębi podświadomości jest ich imię, które jakimś cudem pamiętają. Jeśli chodzi o mój stosunek do nich, to mimo całego schematu znalazły się postacie, do których zapałałam sympatią. Jedną z nich jest Chuck, którego niewyparzona buzia była naprawdę przezabawna.

James Dashner pisze dosyć specyficznie. Wymyślił też sporo nowych dla nas słów, którymi posługują się mieszkańcy Strefy, co nadaje książce niepowtarzalnego klimatu. Czyta się jednak naprawdę błyskawicznie. Pierwsze 100 stron jest wprowadzeniem czytelnika do nowego świata. Natomiast dalsza część, gdzie akcja gna niczym wicher i nie daje chwili wytchnienia, podobała mi się zdecydowanie bardziej. Działo się, oj działo. Autor nie szczędzi nam zwrotów akcji i niespodziewanych rozwiązań, dzięki czemu książka nie jest nudna ani przez chwilę.

Zakończenie książki pozostawia naprawdę intrygujące możliwości na rozwinięcie tej historii w kolejnym tomie, którego jestem niezmiernie ciekawa. Słyszałam jednak mnóstwo opinii, że poziom w kolejnych częściach znacznie spada, co nie do końca zachęca do lektury. Dlatego też muszę się zastanowić, czy sięgać po następne części, czy pozostać na pierwszej. Chociaż, szczerze mówiąc, ciekawość pewnie zwycięży i przeczytam je, bo nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń.

Podsumowując, Więzień labiryntu zdecydowanie pozytywnie mnie zaskoczył. Spędziłam z nim niezmiernie ciekawie i fascynująco czas i ani chwilę się nie nudziłam. James Dashner zabrał mnie w niezapomnianą podróż swoją opowieścią. Zdecydowanie polecam Wam tę książkę, bo, mimo że nie wniesie nic szczególnego do Waszego życia, to bez wątpienia nada mu barw. Tylko ostrzegam, że gdy już ją zaczniesz, to staniesz się jej więźniem na kilka dobrych godzin.

"- Jasna cholera, boję się.
- Jasna cholera, jesteś tylko człowiekiem. Powinieneś się bać."


Więzień labiryntu | James Dashner | 421 stron | Wydawnictwo Papierowy Księżyc 

Moja ocena:
★★★★✩

Pomóżcie mi podjąć decyzję: sięgać po kolejne tomy, czy nie warto?
Iza xx

9 komentarzy:

  1. Ja jej więźniem przez wiele godzin nie byłam. Zajęła mi jeden dzień, po czym już więcej do niej nie wróciłam i raczej nie wrócę :D Dla mnie była dość głupiutka ;P
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Więzień labiryntu" po tylu ochach i achach jakoś nie przypadł mi do gustu. Ani zły, ani dobry. Raczej na wskroś przeciętny. Ledwo pamiętam teraz imię głównego bohatera :P
    Pozdrawiam
    Tutti
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wiele pozytywnych opinii na temat tej książki i muszę ją w końcu przeczytać. :)
    Pozdrawiam.
    zapoczytalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam ją w jeden dzień i byłam zachwycona. Jeśli jednak mam być szczera, następne tomy były raczej bolesnym zawodem niż przyjemnością... dlatego radziłabym każdemu zakończyć swoją przygodę właśnie na tej części, dalej nie stanie się w sumie nic ciekawego :)
    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję "Tell Me Three Things" Julie Buxbaum! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tę książkę! Na myśl o tych wszystkich klumpach, sztamakach i różnych takich wyrażeniach mam uśmiech na twarzy. Jeśli chodzi o następne tomy, to mnie się tak średnio podobały, ale w sumie warto sięgnąć dla samego porównania. Być może rewelacji nie będzie, chociaż zobaczysz jak się Tobie to wszystko spodobało.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
    http://czytamboczytam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka jest naprawdę wciągająca! W ogóle mam za sobą całą serię i bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie powinnaś przeczytać kolejne. Ja przez trzecią część spędziłam cały dzien w łóżku czytając. A filmy też są świetne, choć inne od ksiazki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś chciałam przeczytać "Więźnia labiryntu", ale zdecydowanie mi przeszło. :p

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja miałam zupełnie inne odczucia. Męczyłam się potwornie, a kreacja bohaterów to według mnie jakaś masakra :/ Nie rozumiem tych ochów i achów nad tą serią, ale wiadomo, o gustach się nie dyskutuje.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy