środa, 29 lipca 2020

Moje wszystkie prace //

W poprzednim poście jako jeden z powodów za które lubię lato wspomniałam o tym, że plusem lata jest możliwość podjęcia wakacyjnej pracy. Dziś napiszę więc o tym, czym ja do tej pory zajmowałam się, by zarobić jakieś własne pieniądze. Było tego w sumie stosunkowo dużo i może Was nieco zaskoczyć, że były to naprawdę różnorodne zajęcia. Aha no i nie wszystkie były wakacyjne, wzięłam pod uwagę każdą moją pracę.

Zbiory owoców

Nie zbierałam arbuzów wiadomo hah, ale pasuje mi tu ta piosenka, bo jest owockowa^^

Zacznijmy więc chronologicznie od pierwszej mojej pracy w życiu (choć dalej ta lista raczej nie będzie już po kolei). Nie znam chyba żadnej osoby (chociaż po zastanowieniu jednak pewnie kilka jest), która choć raz nie była zarobić sobie zbierając na przykład truskawki, wiśnie czy borówki (ja właśnie wymienione owoce zbierałam, z czego najlepiej idą mi w sumie te ostatnie). Plusem tego zajęcia jest na pewno to, że nie ma ograniczeń wiekowych i ogólnie jest bardzo uniwersalne i elastyczne. Minusem natomiast to, że jest ogromnie męczące, szczególnie, gdy jest gorąco - generalnie zbieranie owoców jest bardzo uzależnione od pogody i od cen na skupie. Ja zawsze podziwiałam osoby, które wytrwale codziennie przychodziły i ogólnie rwały bardzo dużo, tworząc naprawdę super dniówki. Ja raczej szybko się poddaję i traktuję to jako bardzo dodatkowe zajęcie i chodzę po kilka dni, a za każdym razem moje plecy mnie nienawidzą (a no i spalona od słońca skóra też nie jest zachwycona). Ale w każdym razie zawsze doceniałam, że chociaż parę złoty mogłam zarobić, a poza tym mam naprawdę super wspomnienia, gdy chodziłam na truskawki, borówki czy wiśnie za znajomymi. To świetnie integruje serio spróbujcie! ;P

Intermarche

W supermarkecie Intermarche pracowałam w sumie dwa tygodnie w ferie zimowe (chyba nawet nie były to całe dwa tygodnie), więc nie jest to jakiś ogromny staż, ale to zawsze coś! Dokładnie i na świeżo w sumie pisałam o tym w poście podsumowującym tamte ferie, więc odsyłam tutaj. W każdym razie doświadczyłam pracy na stoisku z pieczywem i ciastami, sprzątałam, ustawiałam produkty, by były jak najbliżej klienta i siedziałam za kasą. Najmniej z tego wszystkiego podobało mi się sprzątanie, a reszta była naprawdę w porządku i cieszę się, że spróbowałam! Gdybym miała jeszcze możliwość dorywczego pracowania w Intermarche to na pewno bym chciała, bo bardzo lubię takie prace z ludźmi, nawet jeśli jest ryzyko trafienia na niemiłego klienta. To w sumie dość psychologiczne doświadczenie, takie starcie z różnymi charakterami, nastrojami innych ludzi.

Budka z lodami

Tutaj miałam całkiem długi czas pracowania i była to moja najdłuższa praca do tej pory (zbiorów owoców nie liczę), bo były to aż cztery miesiące - od początku kwietnia do końca lipca 2019 roku. Pracowałam regularnie, choć nie były to jakieś zatrważające ilości godzin, bo musiałam dzielić się zmianami jeszcze z dwiema osobami, które pracowały ze mną. Miesięcznie miałam tak średnio od 60-90 h, więc jak widzicie, nie było tego niesamowicie dużo, ale pieniądze, które tam zarobiłam ogromnie mi się przydały, bo nie wiem jak bez nich kupiłabym te wszystkie prezenty na osiemnastki znajomych. A już pomijając kwestię pieniędzy, super wspominam tę pracę, bo była typowo wakacyjna, miałam całą przestrzeń dla siebie, ale jednocześnie zdecydowanie nie brakowało mi kontaktu z ludźmi. Natomiast w wolnych chwilach mogłam przeglądać internety, czytać czy jeść gratis lody, gofry i tak dalej. Uważam, że wbrew pozorom naprawdę sporo nauczyło mnie to zajęcie i polecam spróbować!^^

Udzielanie korepetycji dzieciom


To była baardzo dorywcza praca, ale również cieszę się, że spróbowałam. W drugiej klasie liceum potrzebowałam trochę kasy, więc wpadłam na pomysł zamieszczenia ogłoszenia o tym, że mogę udzielić korepetycji z angielskiego, polskiego, matmy whatever dzieciom  z podstawówki. I chętnych znalazłam dość szybko, co nie powiem, trochę mnie zaskoczyło, ale oczywiście bardzo pozytywnie. Dostawałam 25 zł za godzinę i w sumie tak na "stałe" (czyli tak naprawdę na jakieś może kilkanaście spotkań, dokładnie nie liczyłam) miałam chłopca z piątej klasy podstawówki. Uczyłam go angielskiego, czyli starałam się jakoś z nim szlifować to, co miał na lekcjach w szkole. Chyba jakoś nawet spoko mi szło, ale potem ja miałam sama mało czasu przez własną szkołę, więc przygoda z korkami się skończyła. A, dwa razy byłam jeszcze u dziewczynek z pierwszej i trzeciej klasy podstawówki, ale musiałam dostawać się na drugi koniec miasta, więc nie trwało to długo. Ale też polecam! Na studiach pewnie jeśli czas pozwoli też się w to pobawię.


Opieka nad starszą, chorą na stwardnienie rozsiane panią


To było duże wyzwanie, szczególnie psychiczne. Do tamtej pory nie miałam pojęcia, że stwardnienie rozsiane to aż tak okropna choroba. Nie będę Wam dokładnie opisywać, ale nauczyło mnie to trochę pokory, choć również nie wytrzymałam długo (niecały miesiąc), bo zwyczajnie było to naprawdę ciężkie i wolałam pomóc w znalezieniu jakiejś bardziej doświadczonej pani na zastępstwo (udało się znaleźć).


Recenzowanie książek


Czyli to, co robię od kilku lat tu, na blogu. Nie zarabiam na tym niestety pieniędzy, bo moje współprace to barter (czyli usługa za rzecz, w moim przypadku recenzja za książkę), ale postanowiłam zawrzeć i tą aktywność w tym poście, bo to naprawdę ogromna część mojego życia i wiele mi dała. Gdy pisałam recenzje regularnie miałam naprawdę super lekkie pióro i żadna praca na polski nie była mi straszna - i ogólnie nie miałam problemu z napisaniem czegokolwiek. Wiedziałam co chcę przekazać, jak to zrobić i jak przeglądam stare wpisy to naprawdę dużo tam kreatywności i przede wszystkim tona pasji <3


Konfekcjonowanie produktów


Użyłam tego mądrego słowa, by brzmiało to jakoś imponująco, ale już wyjaśniam ;P Jest to moja aktualna praca, którą zaczęłam 8 lipca i przepracowałam w sumie już prawie 100h! Wiedzieliście, że zabawki do Kinder Joy'a nie są pakowane przez maszyny a przez... ludzi? Wiem, zaskakujące, ale to właśnie robię po 8 godzin dziennie ;P Jest to strasznie nudne, monotonne, plecy bolą i ogólnie kompletna beznadzieja, ale podobają mi się zarobki, więc chyba jeszcze trochę sobie tu zostanę, bo i tak zaczynam się przyzwyczajać do tego wszystkiego. Siedzę sobie przy taśmie i przez 8 godzin pakuję zabawki do połówki  jajka przeznaczonej na zabawkę, a dokładniej pakuję ten sam rodzaj zabawki cały czas. Trzeba to też robić w tempie, by nadążyć za taśmą, ale jeśli ma się spoko zabawkę (nie za dużo elementów) to da się przetrwać. Tylko jak już wspominałam, okropna nuda i w połowie zaczynam wariować ;P A przez koronawirusa musimy siedzieć cały czas w maskach i przyłbicach, więc w ogóle combo. Godziny pracy też są słabe (na zmianę od 6-14 i 14-22), ale no da się jakoś przyzwyczaić i wakacje wytrzymam, ale podziwiam osoby, które pracują tam po kilkanaście lat... :o


***

To chyba wszystkie prace, jakich się podjęłam w moim życiu albo przynajmniej te, które miały jakieś większe znaczenie. Koniecznie dajcie znać, jakie prace Wy macie w swoich życiowych doświadczeniach i czy któreś mamy wspólne.
with love, Iza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy