niedziela, 6 maja 2018

Mam obsesję na twoim punkcie...

Katarzyna Berenika Miszczuk to autorka do której zawsze wracam z olbrzymim entuzjazmem. Nie mam pojęcia, jak ona to robi, że żadną książką mnie nie zawodzi. To niesłychanie komfortowe uczucie, gdy sięgając po nową historię nie muszę martwić się o to, że mi się nie spodoba. Po prostu wiem, że to będzie świetna przygoda. Wiem, że zaprzyjaźnię się z główną bohaterką. Wiem, że na mojej twarzy zagości uśmiech i błogie uczucie podobne temu, gdy wracamy do domu po długiej podróży. Zawsze jednak towarzyszy mi w takich sytuacjach także ciekawość, czym uda jej się mnie zaskoczyć.

Tym razem miałam okazję poznać historię młodej psychiatry, która odbywa swój staż w warszawskim szpitalu. W szpitalu, w którym zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Początek jest niewinny - Joanna znajduje w swojej szafce listy od cichego wielbiciela. Nic specjalnego ani szczególnie zaskakującego - w końcu jest kobietą, o której marzyłby nie jeden mężczyzna. Sprawa robi się jednak poważna, gdy okazuje się, że po jej miejscu pracy krąży morderca.

Obsesja to taki lekki kryminał - wątki obyczajowe łączą się z naprawdę ciekawą intrygą. Nie brak scen mrożących krew w żyłach, jednak nie martwcie się - autorka nie wystawia naszych nerwów na aż tak ogromną próbę i dba o nasze zdrowie, dawkując adrenalinę. Całą tę historię pochłonęłam naprawdę błyskawicznie, bo kartki jakoś tak same się przewracały - wszystko dookoła nie miało znaczenia, gdy zagłębiałam się w tę opowieść. Pomaga bardzo również fakt, że pani Miszczuk operuje naprawdę lekkim piórem, którego lektura jest olbrzymią przyjemnością - potrafi wzbudzić sympatię czytelnika.

Zakończenie było dla mnie naprawdę niespodziewane. Przyznaję się, nie próbowałam rozwiązywać zagadki mordercy, tylko śledziłam, jak zadanie to udaje się zrealizować bohaterom. Może osoby, które dłużej siedzą w kryminałach odnalazłyby klucz i rozwiązały zagadkę, ale mi się to nie udało. Szczerze mówiąc to nie żałuję, bo naprawdę nie wpadłabym na to, jak to się skończyło. Możecie sobie wyobrazić moją minę, gdy czytałam kilka ostatnich rozdziałów - do tej pory się dziwię, że żadna mucha nie wleciała mi do ust, gdy opadła mi szczęka. Szczerze mówiąc, to zakończenie pozostawia z wieloma wątpliwościami i pytaniami, na które nie dostaliśmy odpowiedzi, więc miło byłoby, gdyby autorka zdecydowała się poprowadzić dalej tę historię.

Serdecznie polecam. Książka idealna na zrelaksowanie się, ale nie rozleniwia całkowicie, ponieważ wywiera naprawdę olbrzymie wrażenie. Obiecuję, że nie raz i nie dwa mocniej zabije Wam serce. Jestem ciekawa, czy Wam również spodoba się tak bardzo, że będziecie ją wciskać wszystkim naokoło, jak to się stało ze mną.

Enjoy //Iza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy