wtorek, 22 września 2015

Wyniki konkursu z polskimi pisarzami!

Dlaczego wyniki tak późno? Nie wyobrażacie sobie, jak trudno spośród tylu fantastycznych odpowiedzi wybrać tylko 3. To jest katorga! Wszyscy spisaliście się cudownie i widać, że jesteście kreatywnymi ludźmi. No, ale nie będę Was więcej trzymać w niepewności. Koniecznie zobaczcie, które zgłoszenia najbardziej przyciągnęły moją uwagę!

Zwycięzców wybierałam zupełnie subiektywnie. Starałam się kierować sercem. No, ale zdecydowałam, że będzie również kilka wyróżnień^^

Zdecydowanie najwięcej osób wybierało zestawy 1 i 2. A zestaw numer 3 chciała (uwaga) jedna osoba. No cóż, szkoda. Ale i tak dziękuję za liczny udział w konkursie! :D

Zaczniemy od Wyróżnień^^
Pierwsze wyróżnienie (czyli nagrodę niespodziankę) zdobywa Katarzyna Kat z jej przeuroczym "wierszykiem"! :D
POD SKRZYDŁAMI MATKI MROKU, wychowywał się mały czarodziej o imieniu Phong. Jego żona, którą nazywał MOJĄ UKOCHANĄ ZMORĄ, często miewała KRYSZTAŁOWE SNY, po których humor miała doskonały, jednak jedno nie dawało jej spokoju. Zawsze w nich widziała swoje dzieci, zwane jako POTOMSTWO KSIĘŻYCA. Nie wiedziała co z tym zrobić, dlatego kiedy Phong sięgał po czarodziejskie siły, by to sprawdzić, krzyczała: „ODDAWAJ RÓŻDŻKĘ, PHONG!”. Co zawsze skutkowało, bo mąż był posłuszny, za to jednak byli SKAZANI na życie w nieświadomości znaczeń kryształowych snów.

Drugie wyróżnienie (również nagroda niespodzianka) otrzymuje Marta Eadlyn, która wykazała się talentem do robienia zakładek i rysowania! Miło mi, że zostałam Twoim "modelem" :P


Następna osoba, którą pragnę wyróżnić (również nagroda niespodzianka) to Patrycja Waniek, która na pięć dni zaprosiła do siebie ulubionego książkowego bohatera! :D Chociaż proszę Was - następnym razem nie przesyłajcie mi tak długich opowiadań ;)
Dzień I, godzina 18
Przeprowadzam rytuał krwi, prosząc duchy przodków, wszelkie driady, elfy i duchy, by pomogły ściągnąć tu prawdziwego herosa. Miska z wodą morską, do której z nacięcia na dłoni skapuje moja własna krew, do tego niebieskie ciasteczka upieczone dzień wcześniej(własnoręcznie) wrzucane do miski. Obok paląca się świeca, a obok książka, z której chcę wyłowić bohatera. Siadam na ziemi i mówię słowa tajemnego rytuału znalezionego w odmętach internetu(dla bezpieczeństwa nie będę podawać linków). Po wypowiedzeniu słów przez kilka minut nic się nie dzieje, naprawdę nic. Już mama załamywać zbolałe ręce, kiedy woda w misce zaczyna bulgotać, książka zaczyna się świecić, a stojący obok talerz z ciasteczkami zaczyna się kręcić. Świeca gaśnie, słońce, które dotąd przeświecało przez gałęzie, teraz znika, niebo staje się ciemne. Moje ciało zaczyna dziwnie reagować, wszystko znika mi sprzed oczu, zamazuje się. Powoli zaczynam opadać i ostatnie, co widzę, zanim zemdleję, to coś wyskakujące z misy, zdecydowanie za duże, by się tam zmieścić. Czyżby się udało?
***
Budzę się po czasie, który trudno mi określić, księżyc świeci nad moją głową, jego blask posrebrza liście drzew... Już mam wstawać, gdy uderzam o coś z całym impetem w twarz i znów zapadam w sen.
Dzień II, wczesna pora
Wstaję, ale tym razem rozglądam się na wszystkie strony, by nie wpaść na coś niepożądanego. Czuję ból w całym ciele po spaniu na twardej ziemi, we włosach mam kilka gałązek. Muszę się umyć, wstać, wczorajszy dzień był dziwny. Śmieję się z siebie w duchu, że sądziłam, że wszystko się udało. Tylko o co tak mocno walnęłam głową, wciąż nie wiem.
Wstaję gwałtownie i przed oczami zaczynają mi tańczyć gwiazdy, odwracam się i widzę JEGO. To się nie dzieje naprawdę, to fatamorgana po częstych omdleniach. Nie wierzę. Mam już krzyczeć, kiedy widzę, że ON przystawia palec do ust i nakazuje mi spokój. Robię to, co każę, nie mogę inaczej. Patrzę jeszcze na talerz, na którym były niebieskie ciasteczka i upewniam się, czy wciąż tam są. Nie ma ich, więc to musi być prawda, rytuał się udał. Przywołałam Percy'ego Jacksona!
***
Widzę, że podąża do mnie nieśpiesznym krokiem i zastanawiam się, czy się dogadamy. Znam angielski ze skzoły, dość dobrze, ale wiem, że nie będę wstanie z emocji powiedzieć mu wszystkiego, co zachce. To on jednak odzywa się pierwszy, ku mojemu zaskoczeniu po polsku, dodatkowo bez najmniejszego akcentu:
-Cześć. Jestem Percy. Widzisz mnie, czyli nie możesz być zwykłym śmiertelnikiem. Kim więc jesteś?
Z wrażenia prawi odebrało mi głos, ale uśmiecham się i mówię.
-Witaj, jestem Patrycja. Tak naprawdę to jestem zwykłym śmiertelnikiem, ale wiem sporo o tobie, czytałam o tobie książki, to ja Cię przywołałam.
Nie wyglądał na nadmiernie zdziwionego. Czy to mu się już zdarzało? Czy fanki wciąż go przywoływały, wiedziałam, że ten link był za łatwo dostępny. Z drugiej jednak strony on walczy z potworami, więc możliwe, że to dla niego żadna nowość. Myśli te przemykały mi przez głowę przez kilka zaledwie sekund.
-Och, muszę ci więc podziękować. Walczyłem z Annabeth i prawie mnie pokonała, pewnie się trochę zdziwiła, gdy zniknąłem tak nagle, ale zdarzało mi się to już... Właściwie jak to czytałaś o mnie z książek? Tych Riordana, a to nasz skryba, też śmiertelnik, ale dzięki niemu i opisom naszych przygód Obóz zyskuje spore fundusze. Wiesz uzbrojenie, rydwany, jedzenie, to nie pojawia się znikąd. Z truskawek wszystkich nie wykarmimy... A właściwie ty wiesz, o czym mówię?
***
Cały drugi dzień minął nam na takiej rozmowie, ja dowiadywałam się więcej o znanych mi postaciach, a Percy'emu opowiadałam o książkach Riordana(wspomniałam też o Kronikach Rodu Cane), na co on prychnął, że Carter do pięt mu nie dorasta, ale walczy nieźle, powiedziałam mu, że znam ich wspólną przygodę i tak rozmawialiśmy, wspominaliśmy. Percy wciąż dorzucał nowe anegdotki i nawet nie zauważyliśmy, że zrobiło się ciemno. Dobrze, że powiedziałam rodzicom, że wybieram się ze znajomymi do lasu, a Annie kazałam mnie kryć. Percy zaś martwił się, czy Annabeth nie będzie się o niego martwić. Postanowiliśmy jednak, że dopiero jutro poszukamy swposobu, by odesłać Percy'ego do domu. O dziwo na stronie nie było za wiele informacji o drugim rytuale...
Dzień III
Percy potrząsa lekko moim ramieniem i znów nakazuje mi ciszę. Coś się dzieje, czuję to bez żadnych ponadnaturalnych umiejętności. Po chwili widzę coś, co przemyka szybko wśród drzew, to nie jest żadne zwierzę, które znam. To nie jest nic, co wcześniej widziałam... Zaczynam mieć porządnego stracha. Percy wyjmuję swój długopis i odkręca go. Po chwili w świetle słońca błyszczy jego wielki, piękny miecz. Wygląda teraz jak prawdziwy bohater, a nie jak zwykły nastolatek w pomarańczowej, pogiętej koszulce i potarganej fryzurze. Nie patrzę się jednak na niego długi, gdyż zza drzew wychodzi COŚ. To coś wygląda jak najprawdziwszy potwór żywcem wyjęty z książek mojego ulubionego autora. Nie wierzę, ja naprawdę nie wierzę. Przez głowę przemyka mi milion myśli, co robić, co robić. Jak pomóc Percy'emu? Na razie po prostu schodzę mu z drogi i wpatruję się w bestię. Nie jest to olbrzym, ale rozmiary ma imponujące. Łapy ma jak patelnie, z głowy wychodzą mu płomienie i układają się niczym ekstrawagancki irokez. Całej stylizacji dopełnia skórzana kurtka, nabija ostrymi ćwiekami długości mojej dłoni. Coś czuję, że to nie jest wymysł mitologii, Riordana, ale stwór, który był dołączony jako prezent do zaklęcia. Milusio. Percy odważnie podchodzi do potwora i naciera na niego z Orkanem. Widzę jak potwór dziwi się, że ktoś w ogóle staje mu na drodze, a nie ucieka z krzykiem, na co ja mam szczególną ochotę. Ta chwila dezorientacji pozwala na cios, który odrywa spory kawał ciała stworzenia. Widzę jednak, że nie był to cios śmiertelny i potwór zaraz się pozbiera. Muszę coś zrobić, muszę coś zrobić. Przypominam sobie pisane małym druczkiem teksty pod gwiazdkami(pierwszy raz dziękuje mamie prawniczce, że zawsze kazała mi czytac umowy do końca, zwykle robię to pobieżnie, ale chociaż coś przemknęło mi przed oczami). Nie mogę sobie jednak przypomnieć, o widziałam. Skup się, skup. Percy krzyknął coś niezrozumiale i widzę, że złapał się za ramię, czuję, że muszę coś zrobić. Muszę, muszę!
Wiem! Prawie czuję ciepło z żaróweczki zapalającej się nad moją głową. Widzę, że mimo kilku dni woda w misce wciąż tam stoi, nic się z nią nie stało. Świeca też jest nienaruszona. Książka leżąca obok jest w stanie idealnym, ma jedynie trylion zakładek, które sama tam umieściłam. Jedynie ciasteczek zostało niewiele, same okruszki(dziwne, że nie zjadły ich zwierzęta). Dziękuję im teraz za to i wrzucam te resztki do wody. Biorę wszystkie przedmioty i podchodzę bliżej walczących. To ostatnie chwile, gdyż Percy upada, a stojący nad nim potwór podnosi rękę do ciosu. Biorę zamach i ciskam przedmiotami w demona, następnie wylewam na niego wodę. Najpierw gasną jego płomienie, potem czuję niemożliwy smród, a następnie demon znika i pozostaje po nim jedynie garstka prochu. Boję się, że szkodzi jakiejś istocie, więc zakopuję go głęboko pod ziemią z pomocą Percy'ego.
Całe zajście kwituje on słowami:
-Byłabyś świetnym herosem.
A ja aż promienieje z dumy i nic nie odpowiadam. Rozmawiamy znów do późnej pory i obmyślamy plan. Musimy polecieć jutro do USA, do Riordana i poprosić go o pomoc. Skoro znany jest i w moim i jego świecie, na pewno będzie mógł mu pomóc. Nawet mam plan jak zebrać pieniądze. Ale to wszystko wyjaśnie Percy'emu jutro.
Dzień IV
Idziemy na rynek w Krakowie, wieczorem jeszcze przed zasnęciem rozesłałam wiadomości po wszystkich fandomach, że Percy Jackson(oczywiście pisałam o chłopaku niczym wyjętym z książek, gdyby wiedziały jak dosłownie...) będzie tam czekał na fanów i robił z nimi zdjęcia. Napisałam, że zdjęcia za 5zł, nie spodziewałam się jednak takich tłumów. Może to dzięki dodanemu przeze mnie zdjęciu, ale masa ludiz uwierzyła. Teraz Percy szczerzy się go aparatów, a ja zbieram kasę. Mamy już na trzy bilety, z czego jeden powrotny dla mnie. Ale kolejka się nie kurczy. Muszę coś z tym zrobić, bo w końcu nie uda nam się dostać na lotnisko jeszcze dzisiaj. Percy'emu jak widzę sława nie przeszkadza. Napomyka, co chwilę, że Annabeth powinna być o niego bardziej zazdrosna lub że ma niezłe wzięcie. Fanki szaleją, fani są w siódmym niebie, bo on NAPRAWDĘ gada jak Percy. Ta ciekawe dlaczego? Zaczynam się już irytować, bo przecież to ja go tu sprowadziłam, a to oni wciąż robią sobie z nim zdjęcia, gadają, śmieją się. Wchodzę w tłum i mówię:
-Wielkie dzięki za przybycie, Per... Paweł musi jednak trochę odpocząć. Będziemy tu również jutro i wtedy znów będziecie mogli zrobić sobi zdjęcie.
To małe kłamstwo przechodzi mi przez usta bezwiednie. Aż samej robi mi się smutno, gdy pomyślę, że Percy'ego niedługo ze mną nie będzie. Tłum powoli odchodzi, widzę jednak, że niechętnie. A ja wraz z moim ulubionym herosem ruszamy na lotnisko. Oby sie udało.
***
Udało się. Lot trwa, a my siedzimy sobie w samolocie, w pierwszej klasie(!) i pijemy koktajle owocowe, niebieskie, jagodowe. Percy odpłynął już w objęcia Morfeusza, a ja wciąż nie mogę sie nadziwić, że taka przygoda przydarza się właśnie mnie! Chciałabym skakać z radości, ale przyćmione światło powoduje, że szybko ja również zapadam w sen.
Dzień V
Stoimy pod domem Riordana. Mojego ukochanego autora. Znalazłam w interneie adres jego domu, wcześniej napisałam maila, na który dość szybko odpisał, również nie zdziwił się, że to możliwe. Oni są niesamowici. Percy dzwoni do jego drzwi i otwiera nam miła kobieta w średnim wieku z dużym uśmiechem na ustach. Mówi po angielsku:
-Dzień dobry, kim jesteście?
-Witamy, my do pani męża, pisałam do niego. Jestem Patrycja.
-Witam, ja jestem Percy. Niech się pani tak nie dziwi patrząc na mnie, miałem długą podróż, mogę wyglądać nienajlepiej.
Sądzę jednak, że jej rozszezrzone oczy nie były powodem pomiętej kosuzlki... Kobieta szybko wpuszcza nas do domu i woła mojego ulubionego autora po imieniu. Ten szybko zbiega na dół i bez żadnego zdziwienia wita nas:
-Dzień dobry, miło Cię widzieć Percy, a kim jest Twoja koleżanka?
-U... Cześć, to Patrycja, z Polski. Dziwnym trafem zlazła jakieś zaklęcie, czy coś, i sprowadziła mnie tutaj. Mamy jednak problem, ona nie wie jak mnie odesłać, a skoro Ty podróżujesz do Obozu, więc no wiesz...
-Spokojnie, spokojnie, może najpierw się czegoś napijemy. Wiedziałam, że w Polsce są wydawane moje książki, macie już dostępne je wszystkie?
Mówił naprawdę dużo, a ja nie mogłam wyjść ze zdziwienia, że naprawdę z nim rozmowiać, choć chyba trudno nazwać rozmową to, jak przebigała konwersacja między nami, to na razie był monolog, nie mogłam wyksztusić słowa...
-Tak, pojawiła się u nas cała seria o Percym, o bogach olimpijskich, a także Greccy Bogowie, kilka dodatków, komiksy, a i Kroniki Rodu Cane, wciąż nie mamy jednak wszystkich opowiadań...
-No, no widzę, że naprawdę jesteś fanką, najbardziej ciekawi mnie jednak, jak sprowadziłaś tu Percy'ego.
-Tak jak mówił Percy, zaklęcie, czy rytuał. Wszystko, dzięki niebieskim ciasteczkom, pana książce i kilku innych drobiazgach. Nie sądziłam, że się uda...
-Oj, muszę poszukać tej strony i porpsić o usunięcie tego zaklęcia, to niebezpieczne. Dobrze jednak, że trafiliście do mnie. Może jeszcze ciasteczko?
-Nie, nie dziękuję. Skrybo, czy mógłbyś wreszcie sprowadzić mnie do domu? Wiesz, Annabeth pewnie odchodzi od zmysłów, Grover pewnie wyjadł wszystkie puszki z obozu... Nie było mnie już 5 dni.
-Trochę czasu minęło, ale kiedyś nie było cię dłużej, prawda?
-Nawet nie przypominaj...
-No dobrze, ale musisz chwilę poczekać, muszę przygotować portal.
-Portal, jaki portal, to takie łatwe?
-Wcale nie łatwe, Patrycjo. Dowiedziałam się o nim, dzięki pewnej, starej, bardzo starej książce z starożytnej Grecji. Była mi niezwykle pomocna, choć tak jak Ty początkowo nie wierzyłem, że to się może udać. Wystarczyła jednak moja bogata wyobraźnia i pomysł o herosach z mojej głowy pojawił się w równoległym świecie. Percy tak naprawdę nie pochodzi z tej ziemi.
-Co? A skąd z Marsa?
-Nie, oczywiście że nie. Światy równoległe są trudne do opisania, sam do końca ich nie rozumiem, mam możliwość podróżowania tlyko między tmyi dwoma, ale wiem, że jest ich więcej. Wszystko gotowe.
Patrzyłam jak nagle na ścianie pojawia się dziwnie falujący okrąg niebieskiego światła, świeciło tak mocno, że musiałm zamknąć oczy.
-Percy wskakuj. Nie ma czasu, portal jest otwarty tylko przez minutę!
Poczułam mocny powiew wiatru, jakby w domu naprawdę wiało. Potem ktoś mocno mnie objął i szepnął:
-Miło było Cię spotkać, ale nie próbuj już nikogo przyzywać. Czytaj o mnie, to wystarczy.
Wyczułam jakby właśnie po tych słowach puścił mi oczko, ale gdy ja otworzyłam swoje już nikogo poza Rickiem Riordanem obok mnie nie było.
-I już, po kłopocie. Poszło szybko. Naprawdę jesteś pomysłową osobą, myślałaś o pisaniu książek?
-I to nie raz.
Myślami wciąż byłam jednak gdzie indziej... 
A więc teraz czas ogłosić, kto zdobył miejsca na podium!
Jak już wspomniałam: po ostatni zestaw zgłosiła się tylko jedna osoba. A więc zestaw numer 3 zgarnia Magdalena Mielcarz!^^ 
Zestaw numer 2 wędruje do Beaty Rudnickiej, która jako jedyna zagrała na gitarze! Czyż to nie jest oryginalne?^^ Niestety nie mam pojęcia jak wstawić plik z nagraniem na bloggera, więc jeśli ktoś chciałby odsłuchać tego, co zagrała Beata - proszę, napiszcie do mnie na meila isabel2001@wp.pl :)

A zestaw numer 1 otrzymuje Limonette, która pokonała wszystkich! Dostałam od niej zdjęcia, wiersz i film (niestety nie zgodziła się na jego publikację)^^ Oczarowałaś mnie tym zgłoszeniem! <3
Oryginalność? Trudne słowo / Problem ma się już z wymową / ORGINALNOŚĆ, a gdzie "Y'? / Toż to chyba pomysł zły / Rozpoczynać dywagacje / Fonetyczne komplikacje / Na znaczenie czas popatrzeć / Aby wątpliwości zatrzeć / A by było nieco prościej / Krótką bajką Was ugoszczę: / Dawno, dawno, w wiosce małej / Tak kłopocił się krasnalek: / -Czapka: spiczasta, czerwona / Koszula: kratka zielona / Buty: duże trzewiki / I brody cztery kosmyki / Toż tak każdy z nas wygląda! / Nikt pomysłu nie pożąda / Krasnal bowiem być ma taki / Bo kojarzą go dzieciaki / A ja posiąść chcę rozumu / Jak tu się wyróżnić z tłumu / Być jedynym, wyjątkowym / Krasnoludkiem całkiem nowym. / Tak główkuje, i główkuje / Żadna myśl nie przylatuje / By więc nie marnować lat / Postanawia przebyć świat / Z odpowiedzią na pytania / Wnet powrócić do mieszkania / I przemierza bory, lasy / Poświęcając mnóstwo czasu / Rozmawiając z zwierzętami / I innymi stworzeniami / Raz zagadnął biedroneczki / Malujące swe kropeczki / Powiedziały mu dosadnie: / - Co to znaczy oryginalnie? / Kropki noś jak my we dwie / Nikt już nie pomyli Cię / Bowiem my się wyróżniamy / Że czarniutkie centki mamy / Chwycił zatem ołóweczek / I słuchając biedroneczek / Piegi czarne malowuje / Aż mu tchu co raz brakuje / Zerka do jeziorka: biada! / Chmara kropek się nie nada / Wywoływać będzie śmiech / A to pech! Co za pech! / Krasnal pogrążony w smutku / Kroczy naprzód pomalutku / Nagle, na motyla wpada / Pyta, a ten odpowiada: / -Tajemnicy Ci uchylić? / By mnie z nikim nie pomylić / Fruwam hen po całej łące / Zwiedzając kwiatów tysiące / Skacząc z pąku na pąk / Wiesz, iż ze mnie nie bąk / Krasnalek zapamiętuje / I hyc! Na łodyżkę wskakuje / Wspina się i podciąga / Kresu kwiatu wygląda / A gdy już płatków dosiadł / Rozejrzał się, stanął i.. spadł! / Chciał bowiem jak motyle / Pofrunąć, choćby przez chwilę / Rozwinąć skrzydła.. jak ptaki! / Za to na głowie siniaki / Policzek podrapany / Oj, krasnoludku kochany! / Z tego jest sukces mierny / Nie bądź tak łatwowierny! / Truchta nasz mały bohater / Bródkę rozwiewa mu wiater / Trawka stópki łaskocze / Nim się obejrzeć, już płacze: / -Cóż mogę jeszcze uczynić / by mnie z innymi nie mylić? / Mi kropek, mi skrzydeł nie dano / Mi imię Krasnalka nadano / Ja mam czapeczkę czerwoną / Koszulę w kratkę zieloną / Mymi butami trzewiki / A brodą cztery kosmyki / Tak myśli, myśli, się trudzi / I nagle iskierkę obudzi: / -Toż to jest ta oryginalność! / Wyróżnienie! Niebanalność! / Inność krasnoludkowa / w zupełności wyjątkowa. / Na tym historię zakończę / I morał z niej prędko wyłączę: / Twoje pasje, hobby, czyny / Ukształtują Cię jedynym! / Zatem bycie naturalnym / Nazwać można oryginalnym! 




Z całego serca gratuluję wszystkim zwycięzcom! Wyślijcie mi adresy na email isabel2001@wp.pl :) Dziękuję wszystkim za udział w konkursie - jednak XXI wiek potrafi być oryginalny :D 
Jeśli chodzi o poprzedni konkurs - jeszcze nie wysłałam nagród, ale niedługo postaram się to zrobić ;) Przepraszam za wszystkie opóźnienia, ale ostatnio jestem strasznie zajęta :<
Isabel ♥

18 komentarzy:

  1. Gratulacje dla wszystkich ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten ostatni wiersz jest genialny ;D
    Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie piękne prace! :D Gratuluję. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow każda praca była cudowna! :) Gratuluję zwyciężczyniom i z ciekawości napiszę na maila. Bardzo chciałabym posłuchać jak Beata gra na gitarze! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A i życzę szybkiego powrotu do zdrowia <3 *snapchat źródłem informacji* :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej! ^^ Warto było czekać, naprawdę! :D
    Bardzo dziękuję za docenienie mojej pracy, a i za samą możliwość udziału w tak fajnym konkursie ^^
    Gratuluję również wszystkim pozostałym zwyciężczyniom :)

    LimoBooks :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję ci :D Jeju, nie tylko w TAGach jesteś kreatywna :D

      Usuń
  7. Gratulacje! ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję wszystkim zwycięzcom, a w szczególności kochanej Limonette, która po prostu powaliła mnie swoim przepięknym wierszykiem <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję! ^.^
    Pozdrowienia :)
    http://fangirl-4-ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję! ^.^
    Pozdrowienia :)
    http://fangirl-4-ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne ! Najbardziej ujął mnie wierszyk Limonette <3 Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyny widac ze mają talent :) Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluję i sama dziękuję. ;) Ostatnia praca powaliła mnie na kolona. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy