środa, 3 marca 2021

Save one/Drop one z najlepszymi w 2020 książkami!


Witam Was moi drodzy! Od ostatniego posta minęły już prawie dwa miesiące, ale chyba nikogo to już nie dziwi... Do dzisiejszego wpisu zainspirował mnie filmik Zuzy i Toli z Zaksiążkowanych, pt. „Save one, drop one” - i właśnie dziś chcę również u siebie spróbować tej zabawy, także zapraszam! :)


Wypisałam sobie 10 tytułów moich ulubionych książek przeczytanych w 2020 roku. Będę z nich wybierać po dwa tytuły i z każdej pary jedną książkę będę ratować, a drugą odrzucać. Prawdopodobnie w trakcie pożałuję srogo, że zdecydowałam się na taką zabawę, no ale trudno, zaczynajmy.


***


Dzieje Tristana i Izoldy 

oraz

The Hunger Games

Wiedziałam, że ten wpis to będą same trudne wybory... A więc tak - Tristan i Izolda to była moja lektura szkolna, którą powinnam przeczytać w pierwszej klasie liceum, ale tego nie zrobiłam wtedy, sięgnęłam po nią dopiero pod koniec liceum, przed maturą. I bardzo bardzo mi się podobała - ogromnie mnie to zaskoczyło, bo jednak wiecie, lektura i tak dalej. Co więcej, dzięki temu, że po nią sięgnęłam miałam po prostu idealny przykład na maturę z języka polskiego i bez stresu, pewną ręką pisałam rozprawkę o elementach magicznych w powieściach (czy coś takiego).

Po drugiej stronie mamy natomiast The Hunger Games, czyli pierwszy tom Igrzysk śmierci. Czytałam tę książkę już dwa razy, przy drugim spotkaniu podobała mi się nawet jeszcze bardziej niż przy pierwszym. W tym tomie jest moja ukochana bohaterka, Rue z dystryktu 13. Płakałam na tej książce bardzo (na tej części filmu również). Nie ma innej opcji, The Hunger Games zostawiam, ratuję, a Dzieje Tristana i Izoldy odrzucam - przykro mi, ale trzeba wybrać.


Tajemna historia

oraz

A woman is no man

Powiem Wam, że jest to niesamowicie ciekawa para, bo obie te książki są z gatunku literatury pięknej. Poza tym różni je naprawdę wiele. Tajemna historia - niecodzienna fabuła oraz sposób prowadzenia jej, intrygujący bohaterowie, piękny, pełen artyzmu styl pisania. A woman is no man to natomiast opowieść o tym, jak trudne życie mają kobiety w muzułmańskiej tradycji. Jak ważne jest to, żeby kobieta urodziła chłopca, a nie dziewczynkę, mimo że nie ma na to przecież żadnego wpływu...

Kurcze, trudny wybór, ale myślę, że uratuję Tajemną historię. Może nie była to książka mojego życia, ale ogromnie zachęciła mnie do sięgnięcia po inne książki Donny Tartt. W przeciwieństwie do A woman is no man nadal pamiętam mnóstwo szczegółów i wspaniały klimat. Mimo to polecam Wam obie te pozycje, bo są naprawdę wyjątkowe.


With the fire on high

oraz

We were liars

Oj, bardzo nie podoba mi się ta para... Obie te książki zrobiły na mnie piorunujące wrażenie, choć w zupełnie inny sposób. With the fire on high urzekła mnie ciepłem, jakie z niej promieniuje. We were liars było natomiast tak specyficzną historią z klimatem tajemnicy oraz zakończeniem, które sprawiło, że miałam ochotę pogadać z kimkolwiek, kto ją przeczytał, żeby koniecznie to przedyskutować. 

Są to naprawdę kompletnie odmienne historie i planuję zrobić reread ich obu. Naprawdę się waham jaki wybór podjąć, bo gdy już mam pisać, że zdecydowałam to co chwilę zmieniam zdanie... Dobrze, decyzja. Ratuję We were liars, ale wiedzcie, że robię to z naprawdę ciężkim sercem i najchętniej uratowałabym obie. Koniecznie czytajcie!


Małe kobietki

oraz

Mroczna materia

Czemu ta zabawa jest tak okrutna, powiedzcie mi proszę :’D Tak, wiem, sama chciałam, więc muszę zacisnąć zęby i dokończyć. A więc tak, znów mamy zupełnie inne książki, nawet jeszcze bardziej niż w poprzedniej parze. Małe kobietki to klasyk, cieplutka, przekochana opowieść o siostrach i ich życiu. Mroczna materia jest natomiast przegenialnym science fiction, przy lekturze którego miałam usta otwarte zdumienia cały czas i nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie, a po jej zakończeniu miałam silne egzystencjalne rozkminy (jeśli przeczytacie to zrozumiecie).

Muszę jednak uratować Małe kobietki, bo mimo mojego zachwytu nad Mroczną materią to właśnie opowieść Luisy May Alcott jest bliżej mojego serca. 


Obca

oraz 

Służące

Również trudny wybór, ale chyba mniej niż w poprzednich parach. Mamy tutaj książkę przygodową, romans na tle historycznym oraz niesamowity klasyk. Obca była świetną zabawą, przeczytałam ją w tydzień, mimo siedmiuset stron i malutkich literek, spędziłam z nią super czas. Ale jednak to Służące sprawiły, że byłam oburzona na niesprawiedliwość świata, targały mną różne emocje od smutku po gniew. Jest to naprawdę niesamowicie ważny kawałek literatury, po który każdy powinien sięgnąć moim zdaniem. Choćby po to, by poszerzyć perspektywę o otaczającym nas świecie. Wybór jest więc oczywisty - ratuję Służące, odrzucam Obcą.


***


Wow, udało mi się dobrnąć do końca. Jakoś dokonałam tych trudnych wyborów. Najbardziej problematyczne były zdecydowanie para trzecia i czwarta, ale poradziłam sobie. Jeśli macie ochotę to koniecznie spróbujcie tej zabawy u siebie albo tutaj w komentarzach - jest trudno, ale wierzę w Was :D 


with love, Iza


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy