Dzięki książce Nadgryzione jabłko pisanej z perspektywy pierwszej miłości Steva Jobsa - kobiety, która znała i kochała go od lat, wiedziała na jego temat wiele - mogłam dowiedzieć się całkiem sporo na temat tego, jaki tak naprawdę był ten człowiek. Choć w wielu sytuacjach autorka sama przyznaje, że zastanawiała się czy na pewno zna go tak dobrze jak myśli, bo zaskakiwał ją niejednokrotnie, niestety nie zawsze pozytywnie. Dzięki lekturze książki mogłam się przekonać jak niejednoznaczną osobą był. To tak charakterystyczna postać, że wczytując się w opowieść Chrisann Brennan, przeżywałam najróżniejsze emocje - od podziwu, przez zaskoczenie do niedowierzania.
W tych wczesnych latach nie zdawałam sobie dobrze sprawy, do jakiego stopnia te podskórne lęki i niepokoje go kształtowały. Ale napięcie wciąż istniało, jak w naciągniętym łuku. Kiedy jednak Steve wypuszczał już strzałę... fiuuu! Odkrywał nowe, cudowne światy, a ja wraz z nim. Inspiracja zawsze stanowi reakcję na brak czegoś. Proces twórczy to wypełnianie luki. Właśnie dlatego na przykład Picasso przestał malować gitary, gdy już sobie jedną sprawił.
Nie mogę jednak zapomnieć o innej postaci, która w moim odczuciu jest równie warta uwagi, co sam Steve Jobs - jego pierwsza wielka miłość i autorka Nadgryzionego jabłka, Chrisann Brennan, dzięki której miałam okazję poznać tak dobrze jego historię. Jest to niezwykle cierpliwa, pełna zrozumienia i empatii kobieta, malarka o wrażliwym sercu. W mistrzowski sposób zebrała swoje wspomnienia i przedstawiła je tak klarownie i atrakcyjnie, że czytało mi się naprawdę świetnie - to było tak, jakbym wybrała się na kawę z przyjaciółką po niezwykle długim czasie niewidzenia się i słuchała tego, co się u niej wydarzyło przez ten okres. Bardzo zaciekawiła mnie jej postać i z chęcią poznawałam nie tylko Steva Jobsa, ale i ją, jej życie. Polubiłam ją dużo bardziej niż słynnego geniusza, o którym pisała. Jeśli sami sięgniecie po książkę zrozumiecie dlaczego. Nie chcę psuć Wam zabawy - w skrócie powiem tylko, że niejednokrotnie traktował ją bardzo niesprawiedliwie, była zależna od jego nastrojów, bawił się nią i jej uczuciami, często uważał ją za gorszą od siebie i nie liczył się z nią. A innym razem wracał i kochał ją do szaleństwa.
W książce roi się od niesamowitych i niepowtarzalnych postaci. Specyficzni rodzice i wspaniałe siostry Chrisann, przyjaciele Steva, jego przybrani rodzice i odnaleziona po latach siostra, córka jego i Chrisann i wiele innych osób, które miały bardzo duży wpływ na ich wspólne życie. Warto zwrócić na nie uwagę, bo, czy tego chcemy czy nie, środowisko w którym żyjemy ma na nas olbrzymi wpływ i w dużym stopniu kształtuje to, jakimi osobami się stajemy - da się to dostrzec i w tym przypadku. Co ciekawe, książka jest świetnie wydana i możemy zobaczyć wiele osób na zdjęciach, udostępnionych z prywatnego zbioru Chrisann, co nadaje wspaniałego, nostalgicznego nastroju opowieści.
Cieszę się, że przeczytałam tę książkę, bo jak pisałam wyżej, przeżyłam z nią naprawdę niezapomnianą przygodę. Jest to bardzo dobra pozycja, świetny zbiór wspomnień i portret psychologiczny postaci. Obserwowałam nawet, jak Apple raczkowało - szczególnie zapamiętałam wybieranie loga, co pewnie nikogo nie dziwi, bo słynne nadgryzione jabłko jest bardzo charakterystyczne i rozpoznawalne. Nie brak też zdjęć, które są świetną sprawą, bo oprócz tego, że urozmaicają książkę to sprawiają, że staje się ona jeszcze bardziej osobista i autentyczna. Uważam, że warto zwrócić na tę pozycję uwagę - nawet jeśli nie jesteście fanami Apple’a i nie interesują Was nowinki technologiczne tej firmy, to historia jej założyciela może Was wprawić w zdumienie. Ja jestem pewna, że będę wracać do wielu fragmentów - jak pewnie zdążyliście zauważyć, podzieliłam się z Wami kilkoma świetnymi cytatami - niech książka mówi sama za siebie. Zdecydowanie polecam całe Nadgryzione jabłko - myślę, że nie pożałujecie. A może powieść tak Was zainspiruje, że sami wpadniecie na jakiś innowacyjny pomysł, który zmieni ludzkość tak znacząco, jak komputery?
„Skoro masz się pomylić - mówił - to popełniaj największy możliwy błąd, bo przynajmniej w ten sposób czegoś się nauczysz”. (Tak mawiał nauczyciel rysunku Chrisann - Holler)
Czy to z perspektywy karmy, czy psychologii wartość trudnych przeżyć polega na tym, że humanizują ludzi. Człowieczeństwo to pokonywanie przeciwności. Jeśli życie jest zbyt łatwe, nie rozumiemy znaczenia rzeczy i możemy się zagubić. Zbyt trudne życie to ryzyko, że nigdy nie wybierzemy swojej ścieżki. To krucha równowaga: choć chcemy osiągnąć sukces, droga prowadząca do niego musi być na tyle wyboista, byśmy docenili poczynione wysiłki, to z kolei pozwala zakwitnąć i zaowocować współczuciu.
W nauce o stadiach rozwoju owadów funkcjonuje pojęcie „płytki imaginalne”, odnoszące się do grupy komórek w ciele larwy, które ożywają w momencie przeobrażenia. Myślę, że ludzie też mają płytki imaginalne. Nie wszyscy realizują swój pełny potencjał, ale Steve’owi się to udało. Właśnie w tamtym okresie zaczął się przeobrażać, zyskując nowy kod dla potężnych zmian, oznaczających jego rozwój. Osiągał mistrzowski szczebel świadomości.
***
***
Sięgniecie po tę książkę? Który z cytatów, które przytoczyłam, podobał Wam się najbardziej? Przepraszam, że jest ich tak dużo - nie mogłam się zdecydować! Mam nadzieję, że recenzja nie była też zbyt chaotyczna i byliście w stanie się w niej jakoś odnaleźć :D
// Iza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz = ogromny uśmiech na mojej twarzy