Kiedy wszystko zaczyna się sypać, a nam trudno cokolwiek na to poradzić, decydujemy się na szalone rozwiązania. Takie, które mogłyby uratować sytuację, ale prawdopodobieństwo, że wszystko pójdzie po naszej myśli jest znikome. Musimy zdać się wtedy na los. Astrid Sullivan zdecydowała się na jedno z najbardziej niemądrych pomysłów na uratowanie swojej rodziny z problemów finansowych. Co może się nie udać? Wszystko.
Odkąd tytany pojawiły się w Detroit, świat Astrid Sullivan obraca się wokół tych pół koni, pół maszyn, które dosiadane przez dżokejów startują w morderczych i emocjonujących wyścigach. Wraz z najlepszą przyjaciółką dziewczyna spędza wiele godzin na torze. Fascynują ją nie tylko emocje związane z wyścigami, ale też to, jak bardzo te zaprogramowane, półmechaniczne stworzenia wydają się prawdziwe. Astrid marzy, by kiedyś dotknąć jednego z nich.…ale też trochę ich nienawidzi. Jej ojciec stracił wszystko na zakładach bukmacherskich. Dziewczyna widzi też przepaść między bogatymi dżokejami, których stać na kosztowne maszyny do jazdy, a jej przyjaciółmi i sąsiadami, którzy czasem ostatnie pieniądze stawiają w zakładach, licząc na łut szczęścia.
Ale kiedy Astrid ma szansę wystartować na jednym z tytanów w derbach, postanawia zaryzykować wszystko. Ponieważ dla dziewczyny stojącej po złej stronie toru wyścigi to coś więcej niż szansa na sławę i pieniądze. To także heroiczna walka o lepszą przyszłość.
Tytan, któremu nic nie stoi na przeszkodzie. Koń maszyna. I dziewczyna, która nie ma nic do stracenia, a może tylko zyskać. Wyścig uratowałby jej rodzinę z problemów finansowych. Poza tym wygraną udowodniłaby ojcu, na co ją stać. Ale czy wśród profesjonalnych jeźdźców da sobie radę? Czy wszystko pójdzie po jej myśli?
Victorię Scott znamy i kochamy dzięki duologii Ogień i woda. Zachwyciła ona czytelników dynamizmem, oryginalnością i uniwersalnością tamtej opowieści. W Tytanach autorka trochę zmienia klimaty. Ale niezupełnie. Nadal mamy tutaj dziewczynę, która musi kogoś uratować. Nadal mamy dziewczynę, która musi stawić czoła swoim największym lękom. Nadal mamy historię mrożącą krew w żyłach. W sumie Tytany niczym wielkim nie różnią się od jej debiutu. A mimo wszystko jest to coś innego niż pierwsze powieści tej autorki, ale równie zachwycającego.
Ogromny plus Tytanów to krótkie rozdziały. Pewnie znacie to obiecywanie sobie: "Jeszcze jeden rozdział i idę spać", "Jeszcze jeden rozdział i idę posprzątać", "Jeszcze jeden rozdział i odkładam książkę". Tutaj naprawdę bardzo trudno sprostać tej obietnicy, bo Tytany wciągają tak bardzo, że będziecie przekręcać kolejne kartki z ogromnym zapałem, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Ta książka pochłania niczym czarna dziura, więc ostrzegam, żebyście zarezerwowali sobie kilka godzin na jej przeczytanie w jedno posiedzenie, bo naprawdę nie dacie rady się oderwać i powrócić do realnego świata, jeśli nie dowiecie się, jak potoczą się losy bohaterów tej opowieści.
Jeśli chodzi o bohaterów, to tutaj również Victoria Scott nie zawodzi. Wykreowała ona świetne i bardzo wyraziste postaci, które ogromnie polubiłam i mocno się do nich przywiązałam. Główna bohaterka, Astrid to dziewczyna uparcie dążąca do celu, a w głębi duszy ogromnie wrażliwa na krzywdy innych ludzi. Jej przyjaciółka, Magnolia to również bardzo przyjemny akcent, ponieważ wszędzie jej pełno i potrafi poprawić humor swoim ciętym językiem. Bardzo polubiłam też Gałgana, który pomagał Astrid nauczyć się dosiadać tytana i Lottie, która uczyła ją dobrych manier.
W Tytanach nie chodzi jednak o same wyścigi półkoni. Oprócz rwącej akcji, autorka zawarła też tutaj problemy finansowe, rodzinne, toksyczny związek i złe traktowanie biednych ludzi. Wiele trudnych tematów tutaj przedstawionych jest zmiksowane właśnie z ciągłymi zwrotami akcji, dzięki czemu lektura jest jeszcze bardziej pasjonująca. Ta powieść daje też nadzieję na lepszą przyszłość i motywuje, by wziąć swoje życie we własne ręce, a nie stać w miejscu.
Bardzo podobało mi się też to, że Tytany cały czas trzymają w niepewności. Nie sposób przewidzieć, co będzie dalej. Kiedy już będziecie myśleć, że jesteście blisko rozwiązania i wiecie, jak książka się skończy, autorka rzuci Wam kłody pod nogi i już sami stracicie pewność, czy Wasze domysły były trafne czy nie. Czytając, będziecie otwierać usta ze zdumienia i trzymać kciuki za główną bohaterkę. Od tego wszystkiego zakręci Wam się w głowie, serio.
Victorię Scott znamy i kochamy dzięki duologii Ogień i woda. Zachwyciła ona czytelników dynamizmem, oryginalnością i uniwersalnością tamtej opowieści. W Tytanach autorka trochę zmienia klimaty. Ale niezupełnie. Nadal mamy tutaj dziewczynę, która musi kogoś uratować. Nadal mamy dziewczynę, która musi stawić czoła swoim największym lękom. Nadal mamy historię mrożącą krew w żyłach. W sumie Tytany niczym wielkim nie różnią się od jej debiutu. A mimo wszystko jest to coś innego niż pierwsze powieści tej autorki, ale równie zachwycającego.
"Czym innym jest stawianie pieniędzy, których się nie ma. Czym innym stawianie na siebie."
Jeśli chodzi o bohaterów, to tutaj również Victoria Scott nie zawodzi. Wykreowała ona świetne i bardzo wyraziste postaci, które ogromnie polubiłam i mocno się do nich przywiązałam. Główna bohaterka, Astrid to dziewczyna uparcie dążąca do celu, a w głębi duszy ogromnie wrażliwa na krzywdy innych ludzi. Jej przyjaciółka, Magnolia to również bardzo przyjemny akcent, ponieważ wszędzie jej pełno i potrafi poprawić humor swoim ciętym językiem. Bardzo polubiłam też Gałgana, który pomagał Astrid nauczyć się dosiadać tytana i Lottie, która uczyła ją dobrych manier.
"Takie jest życie, prawda? Bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi."
Bardzo podobało mi się też to, że Tytany cały czas trzymają w niepewności. Nie sposób przewidzieć, co będzie dalej. Kiedy już będziecie myśleć, że jesteście blisko rozwiązania i wiecie, jak książka się skończy, autorka rzuci Wam kłody pod nogi i już sami stracicie pewność, czy Wasze domysły były trafne czy nie. Czytając, będziecie otwierać usta ze zdumienia i trzymać kciuki za główną bohaterkę. Od tego wszystkiego zakręci Wam się w głowie, serio.
"Nie chcesz być taka jak oni, Astrid. Bądź dziewczyną, która nie boi się pobrudzić sobie rąk. Bądź dziewczyną, która nie boi się jeść palcami i mówić to, co myśli."
Jednak, niestety, nie wszystko jest tak kolorowe, jak by się wydawało. Mimo że książka naprawdę bardzo mi się podobała, to znalazłam w niej jeden, rażący mankament, o którym nie mogę nie wspomnieć. Chodzi mi tu o to, że Victoria Scott dosyć mocno zainspirowała się tutaj Wyścigiem śmierci Maggie Stiefvater. Podobieństw jest naprawdę sporo, ale nie będę Wam tutaj przytaczać każdego z osobna, bo to nie miałoby sensu. Jeśli przeczytacie Wyścig śmierci, a potem Tytany, to dam sobie rękę uciąć, że też zauważycie tę inspirację.
Podsumowując, bardzo polecam Wam tę książkę. Mnie naprawdę porwała i zachwyciła, bo uwielbiam takie klimaty. Myślę, że powinna się spodobać przede wszystkim osobom, które lubią książki z wartką akcją, ale niosące ze sobą jakieś przesłanie. Jeśli należycie do tych osób, to nie zastanawiajcie się dłużej, tylko sięgnijcie po tę opowieść, bo warto.
Tytuł: Tytany
Autor: Victoria Scott
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Autor: Victoria Scott
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawnictwo: IUVI
ISBN: 9788379660230
Liczba stron: 336
Cena okładkowa: 34,90zł
Moja ocena: 8/10
Recenzję znajdziesz również tutaj:
Lubimy Czytać *klik*
w.bibliotece.pl *klik*
Za egzemplarz z całego serca dziękuję Wydawnictwu IUVI!
Też zauważyliście insprację Wyścigiem śmierci?
Iza xx
Iza xx
Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale po twojej recenzji jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
zapoczytalna.blogspot.com
O ile na "Wodę i ogień" mam ochotę, o tyle "Tytany" kompletnie mnie nie ciągna...
OdpowiedzUsuńLubię tę historię, powalająca nie była, ale idealnie na kilka wieczorów :) Styl Victorii Scott jest naprawdę fajny, bardzo lekki, do tego lubię w jej książkach poczucie humoru :)
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana!
BOOKBLOG
Kurczę, w sumie dziwna sprawa. "Tytany" są niby fajną książką - przynajmniej z Twojego punktu widzenia. Wspominasz o ciekawych bohaterach i tym, że powieść może nas wiele nauczyć. W sumie z przyjemnością sięgnę po takie książki, bo uwielbiam pozycje barwne, a zarazem wyraziste.
OdpowiedzUsuńAle coś mi tutaj nie pasuje. Przedostatni akapit.
Piszesz, że widać inspirację, no okej.
W sumie coś mi tutaj nie gra, bo... "Ogień i woda" było naprawdę mocno zainspirowane Igrzyskami. I nie mówcie mi, że nie, bo taka prawda. To już było. Rozumiem, napisanie w dzisiejszym świecie czegoś oryginalnego wiąże się z czymś kompletnie niemożliwym.
Jednak... Nie za dużo tych inspiracji?
Kurde, myślałam, że pani Scott napisze coś oryginalnego. Bo, no ej, wydaje się naprawdę świetną babką, a czytanie jej książek to czysta przyjemność, serio.
Ja widzę jednak za dużo podobieństw.
I to nie tak, że osądzam autorkę o plagiat, bo tego nie robię.
Uwielbiam jej książki, naprawdę świetnie się przy nich bawię. Ale... Świadomość, że coś takiego już było... Kurczę...
W każdym razie, "Tytany" przeczytam z wielką przyjemnością, bo wręcz uwielbiam pozycje, które wydała ta autorka.
Jednak jeśli napisze jeszcze jedną książkę, która będzie zbyt podobna, to zacznę wątpić poważnie w niektóre rzeczy.
Recenzja świetna, masz czarujący styl!
Pozdrawiam Cię gorąco,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Zgadzam się z Tobą, czasem za dużo tych inspiracji :( Bardzo bardzo dziękuję! <3
UsuńJeszcze nie miałam okazji spotkać się z żadną książką tej autorki, ale wydaje mi się, że jeśli już nadejdzie taki moment to zacznę właśnie od Tytanów :)
OdpowiedzUsuńhttp://bookline-recenzje.blogspot.com/